Skrzyczne – najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, oferuje piękne widoki i przyjemny odpoczynek na górze, a do tego kilka różnych sposobów dotarcia na wierzchołek. Z kolei jego siostra – Palenica, jest znacznie rzadziej odwiedzana przez turystów i przez to bardziej dzika.
Dlaczego tak lubimy Beskid Śląski i co kilka lat wracamy w okolice Szczyrku? Zapewne nie tylko dla nas właśnie te góry będą idealne. Z jednej strony, nie trzeba mieć wybitnej kondycji, by dojść na szczyt, ale z drugiej – taką wyprawę z pewnością już poczujemy w nogach.
Zarówno Skrzyczne, jak i Palenica oraz Mała Palenica to góry, na które można wejść z dzieckiem, pod warunkiem, że pociecha lubi wysiłek i nie jest zbyt marudna. Gdyby jednak z wejściem lub zejściem był problem, Skrzyczne posiada kolejkę krzesełkową.
Tam, gdzie skrzeczą żaby
Podobno nazwa Skrzyczne wzięła się od skrzeczenia żab, które niosło się ze szczytu. Tak przynajmniej wynika z „Dziejopisu Żywieckiego” – kroniki napisanej przez Andrzeja Komonieckiego, który był wójtem Żywca w pierwszej połowie XVIII w. Wedle tej księgi na szczycie znajdowało się jezioro, a w nim żaby.
Komoniecki pisał tak:
Problem jednak w tym, że na Skrzycznem nie ma i raczej nie było nigdy żadnego jeziora…
Skrzyczne jest najwyższym szczytem Beskidu Śląskiego (1.257 m n.p.m.). Jest zaliczane do Korony Gór Polski. Nie sposób go nie rozpoznać. Jego charakterystyczna sylwetka zakończona na szczycie masztem z nadajnikiem RTV powoduje, że widać go nawet z odległości ok. 70 kilometrów.
Na wzniesieniu utworzono górną stację kolejki krzesełkowej, wyciąg orczykowy, tor saneczkowy oraz schronisko PTTK Skrzyczne, prowadzone od bardzo dawna przez rodzinę Lohmanów. Obok stacji kolejek znajduje się wieża oferująca przy dobrej pogodzie widoki na okolicę. Ze Skrzycznego rozciąga się przepiękny widok na Kotlinę Żywiecką. Widać Jezioro Żywieckie i otaczające je góry.
Szlak na Skrzyczne
Na Skrzyczne prowadzi kilka szlaków. Najbardziej popularne są dwa wychodzące wprost ze Szczyrku. My weszliśmy szlakiem wiodącym wzdłuż kolejki. Dopiero za drugą stacją szlak odbija w lewo. Droga przecina trasę narciarską w kilku punktach, dlatego nie jest dostępna w zimie, kiedy narciarze szusują ze stoku. Jak wspomnieliśmy, na górę można wjechać (lub z góry zjechać) wyciągiem krzesełkowym. Jednak piękne widoki będziemy mieli także z poziomu ziemi.
Przy podejściu pod Skrzyczne mijaliśmy paralotniarzy, którzy oczekiwali na wiatr. Niechcący stawali się więc aktorami widowiska, podczas którego turyści gromadzili się wokół nich, czekając na spektakularny odlot. Nic takiego się jednak nie działo, ponieważ dzień należał do bezwietrznych.
Trasa na Skrzyczne jest stosunkowo łatwa i bardzo dobrze oznakowana. Dopiero pod samym szczytem zamontowano łańcuch, jednak przy ładnej pogodzie nie był on potrzebny. Możliwe, że sytuacja zmienia się po deszczu, gdy skały stają się śliskie.
Wejście z parkingu Zbójnik w Szczyrku na szczyt zajęło nam niecałe trzy godziny. Na górze można posilić się w schronisku PTTK z wyjątkowo pięknym widokiem. Jedzenie w tym miejscu bardzo nam smakowało, tym bardziej, że po drodze żywiliśmy się wyłącznie jagodami i jeżynami.
Pomimo iż szczyt nie jest bardzo wysoki, to przewyższenie wynosi 753 m, a to podobno niemało. Szykując siły na zamiary, warto też pamiętać o zejściu, które dla niektórych piechurów może okazać się nawet bardziej wyczerpujące niż „zdobywanie szczytu”.
Co wytrwalsi miłośnicy gór, ze Skrzycznego udają się w kierunku Malinowskiej Skały. Trasa na Skrzyczne przez Malinowską Skałę jest uważana za najpiękniejszą, ale w jedną stronę zajmuje około pięciu godzin.
Palenica i Mała Palenica
Beskid Śląski oferuje także wiele innych szlaków. My na Malinowską Skałę oraz kilka okolicznych gór weszliśmy już przed kilkoma laty, teraz więc szukaliśmy czegoś nowego. I tak oto wybraliśmy się „jeżynowym” szlakiem (nie jest to oficjalna nazwa) na Małą Palenicę (618 m.n.p.) i Palenicę (752 m.n.p.) – dwa spośród czterech szczytów, które widać ze Skrzycznego.
Tak naprawdę Palenica stanowi zakończenie jednego z grzbietów Skrzycznego i oddzielona jest od niego przełęczą. A skąd nazwa? Spotkamy ją na wielu górach, ponieważ „palenica” to ogólnie przyjęta nazwa oznaczająca miejsce, w którym las został wypalony z przeznaczeniem na pola lub pastwiska.
Jako, że mieszkaliśmy w urokliwej wsi Lipowa, to wyjście mieliśmy wprost spod domu. Dalej droga wiedzie przez las, bo i góra jest porośnięta lasem. Uwaga, w lesie znajdziemy dość strome podejścia, trudniejsze niż w drodze na Skrzyczne, więc dobre buty naprawdę się przydają.
Na szczycie obok szlaku znajduje się kamienne ogrodzenie wysokości 1,5 – 2 m, otaczające plac, uważany za warownię powstałą ok. 500 lat p.n.e. Jednak archeolodzy nie znaleźli tam śladów bytności człowieka.
Szlak nie jest mocno uczęszczany i pewnie dlatego brakuje na nim oznaczeń. Na szczęście bardzo dobry zasięg miał internet, dzięki czemu mogliśmy na bieżąco ratować się świetną w takich sytuacjach aplikacją „Mapa turystyczna” (nie jest to link sponsorowany).
Dość powiedzieć, że podczas trzygodzinnej wędrówki (licząc od wejścia do zejścia) w szczycie sezonu wakacyjnego na szlaku nie spotkaliśmy nikogo! Miałam wrażenie, że byliśmy tam pierwszymi pieszymi od co najmniej kilku tygodni. Schodząc z Palenicy mamy przed sobą piękny widok na Skrzyczne, a idąc dalej możemy jeszcze dotrzeć do Małej Palenicy.
Ten ostatni grzbiet jest niższy, w związku z czym widoki są już mniej spektakularne. Są jednak miejsce, skąd również roztaczają się malownicze krajobrazy. Niestety, na długim odcinku tej ostatniej części spaceru mijaliśmy tereny świeżo objęte wycinką drzew.
Schodząc z Małego Skrzycznego dobrze mieć na sobie długie spodnie (ja nie miałam), ponieważ łodygi olbrzymich jeżyn zarastających ścieżkę kaleczą nogi. Same owoce były jednak pyszne i dawno nie zjadłam ich tak dużo.
Północny stok Małej Palenicy opada do dolinki Potoku Drągowego, natomiast południowy do doliny Kalonki. My zeszliśmy z powrotem do Lipowej.
Trasa na Palenicę i Małą Palenicę nie jest szczególnie trudna, jednak trzeba wziąć pod uwagę to, o czym wspomniałam – słabe oznaczenie, momentami strome podejścia i gęste zarośla. Nagrodami za ten trud będą natomiast: śpiew ptaków, cisza, spokój. Być może uda się także całkowicie odpocząć od towarzystwa innych turystów.
Lipowa – alternatywa dla Szczyrku
Jeśli ktoś szuka w Beskidzie Śląskim spokojnej miejscowości, to polecamy Lipową wraz z przyległościami. Miejscowość leży po drugiej stronie Skrzycznego niż Szczyrk.
Zaskoczyć może, że w okolicy poza ciszą i spokojem znajdziemy także miejsca na zakupy (mini-galerie handlowe z „Lewiatanem” oraz punkty sprzedaży świeżego pieczywa znajdują się w niemal każdej wsi) oraz smacznie zjemy. My odwiedziliśmy świetną, kraftową burgerownię w Lipowej (polecamy szczególnie – link nie jest sponsorowany), a także pizzerię w Godziszce oraz restaurację z domowym jedzeniem w Leśnej.
Po przyjeździe do Lipowej zamieszkaliśmy w domu z tarasem, z którego roztaczał się widok na Jezioro Żywieckie, a z drugiej strony – na Palenicę. Niedaleko znajdowało się także małe lotnisko, na którym jednak samoloty pojawiają się sporadyczne. Podczas naszego tygodniowego pobytu tylko raz lądował śmigłowiec.
W miejscowości nie ma „szczyrkowych atrakcji”, ale dla niektórych będzie to zaletą. Dla wszystkich tych, którzy chcą odpocząć z dala od gwarnego miasta, miejsce to nadaje się doskonale.
Tekst Isavenisa, współpraca i fot. Eurospacery