Jak przygotować się do kilkudniowej wycieczki w Paryżu? W tym tekście opowiadam o moich przygotowaniach dotyczących lotu, noclegu oraz wyżywienia. Jeśli chcesz mieć łatwiej, skorzystaj z moich podpowiedzi.
Ten tekst dotyczy wycieczki do Paryża, dla dwóch osób dorosłych, zaplanowanej na przełom maja i czerwca 2022 roku. W momencie, w którym ten post się opublikował (został przygotowany wcześniej), powinienem właśnie siedzieć w samolocie, wysoko w chmurach (oby!).
Cofnijmy się jednak w czasie do czasu planowania podróży. Mamy wykupione bilety lotnicze, mamy zarezerwowany nocleg, wybrane atrakcje turystyczne, a nawet restauracje. Opowiem więc o tym, na co tym razem zwróciłem uwagę podczas przygotowań. Jestem przekonany, że dla niektórych z Was może być to inspiracją także w planowaniu Waszych wypraw – i to nie tylko do Paryża!
Dlaczego LOT a nie Ryanair?
Chociaż wylot od początku planowaliśmy na koniec maja, bilety lotnicze zarezerwowałem dokładnie w drugi dzień Bożego Narodzenia. Mogłem oczywiście czekać na jakąś super-promocję – i trochę mnie to kusiło – ale wiązało się z ryzykiem.
Wiedziałem dokładnie, którą linią lotniczą chcę lecieć i którym samolotem. W tym przypadku było to dla mnie ważniejsze niż najniższa cena. Zwlekanie z zakupem oznaczałoby po prostu zmniejszenie szans na rezerwację miejsc w tym konkretnie samolocie, a ceny mogłyby jeszcze wzrosnąć (pisałem o tym w tym artykule). Zresztą faktycznie, gdy z ciekawości sprawdzałem to na miesiąc przed wylotem, ceny były już kilkakrotnie wyższe!

Z czego wynikał wybór LOT-u? Po pierwsze – lotnisko. Ryanair być może byłby tańszy, ale lata z Modlina a nie z Okęcia (mniejszy problem) i ląduje w Beauvais (większy problem). Beauvais znajduje się ok. 100 kilometrów od Paryża. Z lotniska kursuje autobus, który do stolicy Francji jedzie 75 minut. Lądowanie na lotnisku de Gaulle’a pozwala znacznie skrócić czas całej podróży.
Po drugie – godziny lotu. Jeśli lecimy na tygodniowy wypoczynek, ma to dla nas mniejsze znaczenie. W przypadku czterech nocy, chcemy wykorzystać czas maksymalnie. Zależało nam więc na tym, aby wylecieć z Warszawy rano, a powrót z Paryża mieć ostatniego dnia wieczorem. Dzięki temu na zwiedzanie mamy prawie całe 5 dni.
Pod tym względem bezkonkurencyjny okazał się LOT. Gdyby samolot wystartował zgodnie z planem o godzinie 7:25, w Paryżu powinniśmy być jeszcze przed g. 10:00. Z kolei lot powrotny mamy zaplanowany na godz. 19:45.
Tu ważna uwaga. Gdybyśmy lecieli z dzieckiem, pewnie nie zdecydowalibyśmy się na taki „luksus”. Ryanair pozwala podróżować dzieciom do lat 12 teoretycznie „bezpłatnie” (w praktyce – za pół ceny), podczas gdy w innych liniach lotniczych musielibyśmy dopłacić za trzeci bilet. W takim przypadku różnica w cenie mogłaby już być na tyle duża, że przebiłaby korzyści, o których wspomniałem wyżej.
Dlaczego mieszkanie, a nie hotel?
Pisałem już kiedyś o tym, że przy krótkich pobytach (szczególnie, jeśli bez dziecka) wolę hotele, a przy dłuższych wyjazdach (z dzieckiem), wybieram apartamenty prywatne. Tym razem jednak stanęło na apartamencie, czy też będąc bardziej precyzyjnym, mieszkaniu w bloku.
Początkowo faktycznie rozglądałem się za hotelami. Przez długi czas brałem pod uwagę jeden z tzw. aparthoteli sieci Adagio (należącej z kolei do sieci Accor). Sieć proponuje pokoje z małymi aneksami kuchennymi – coś w rodzaju naszych kawalerek, tyle że w hotelu. Zrezygnowałem jednak z tego pomysłu, kiedy okazało się, że hotele są zlokalizowane przy stacjach kolejowych, a nie przy stacjach metra.

Formalnie znajdowały się one już poza granicami Paryża. Warto wiedzieć, że Paryż jest znacznie mniejszy od Warszawy, nie musi więc to oznaczać jakichś ogromnych odległości. Mimo to uznałem, że jeśli decydujemy się na 4-5 dni intensywnego zwiedzania, nie powinniśmy wybierać lokalizacji poza miastem, z dojazdem kolejką podmiejską. Woleliśmy nie ryzykować sytuacji, w której np. okazałoby się, że nocą pociągi nie kursują, kursują rzadko, albo są niebezpieczne.
Z kolei nocleg w granicach miasta oznacza, że ceny automatycznie fruną w górę. Pamiętajmy, że Paryż to droga destynacja – znalazłem przelicznik, zgodnie z którym ceny w sklepach są niemal równo 2x wyższe niż ceny w Warszawie. W przypadku restauracji jest jeszcze drożej. A co z noclegami? W Paryżu za 4 noce trzeba zapłacić tyle, ile na południu Europy (Chorwacja, Włochy, Hiszpania) kosztuje 7 noclegów w porównywalnym standardzie.
Szukając w miarę dobrej lokalizacji w akceptowalnej cenie trafiliśmy na mieszkanie w XIII dzielnicy, niedaleko Place d’Italia. XIII dzielnica sama w sobie ma niewiele atrakcji, ale uchodzi za dość bezpieczną. I co szczególnie ważne – kilka przecznic dalej zaczyna się już V dzielnica z Dzielnicą Łacińską i Panteonem. Poza tym z okolic Place d’Italia mamy rewelacyjny dojazd metrem do centrum. Nie obyło się jednak bez kompromisów. Cena niezła (jak na Paryż), oceny innych gości super, ale niestety – bez WiFi. No cóż, trudno – lepsze to niż codzienne dojeżdżanie do miasta kolejką podmiejską.
Gdzie zjeść niedrogo w Paryżu?
Kolejna sprawa, którą zainteresowałem się jeszcze przed wyjazdem, to jedzenie. Paryż to knajpa na knajpce, więc na pewno znaleźlibyśmy „jakąś” restaurację już na miejscu. Mimo to, lubię jeszcze przed wyjazdem przejrzeć recenzje – choćby w Google – i dodać sobie do ulubionych kilka lokali w różnych częściach odwiedzanego miasta.
Chodzi o to, aby wtedy, gdy już będziemy krążyli po muzeach czy parkach, nie trzeba było przeszukiwać recenzji, sprawdzać cen, czy też tego, co znajduje się w menu. Możemy po prostu udać się do najbliższego lokalu z naszej listy lub wybierać spośród kilku, wcześniej już wyselekcjonowanych restauracji.

Lista to także sposób, by nie przepłacić, a o to w Paryżu szczególnie łatwo. Rozrzut cen może być ogromny. Plat de jour, czyli danie dnia (często z deserem lub przystawką do wyboru) możemy znaleźć już za ok. 12-15 euro (to bardzo tanio jak na Paryż). Ale nie będzie trudno wejść do restauracji, w której za pełny obiad zapłacimy np. 69 euro. Szczególnie, gdy przeliczymy to na złotówki, poczujemy różnicę. A mówimy tu o lokalach z co najwyżej średniej półki cenowej, nawet nie zbliżając się do tzw. ekskluzywnych restauracji.
Myśląc o tanim posiłku, na obiadokolację dla jednej osoby rozsądnie będzie zaplanować ok. 30 euro (już z napojami). Bez trudu powinniśmy zmieścić się w takiej cenie w lokalach samoobsługowych. W Paryżu wiem o dwóch takich sieciach.
Pierwsza to Flunch (dwa lokale w Paryżu – w tym jeden przy Centre Pompidou). Nakładamy co chcemy i ile chcemy, idziemy z tym do kasy, płacimy, a potem jeszcze możemy dokładać sobie dodatki (bez dopłat). Podobno niektórzy potrafią zmieścić się ze wszystkim w kwocie ok. 7-10 euro. Jakość jedzenia jest dobra, choć nie spodziewajmy się tam smakowych orgazmów. Zwracam uwagę na maleńkie buteleczki z winem do obiadu – są tanie i całkiem smaczne.
Drugie miejsce (nie znam osobiście , ale „wygooglałem”) to restauracja Monte Carlo, tuż przy Łuku Triumfalnym. Również samoobsługowa, w dodatku – jak piszą recenzenci – jeden z pracowników jest Polakiem, co ułatwia komunikację. Tam menu dnia kosztuje ok. 12 euro. Jakościowo podobno całkiem smacznie.
Serowe restauracje w Paryżu
Ale jadąc do Paryża, chcielibyśmy spróbować także czegoś bardziej wyjątkowego, czego nie znajdziemy w najtańszych restauracjach. Mnie szczególnie zainteresowały dwie restauracje serowe.
Na moją listę trafiła La Poutinerie z kanadyjskim daniem Poutine (nie ma nic wspólnego z Putinem), którego nie udało mi się dotychczas spróbować w Polsce. Składniki są proste (frytki, ser, sos pieczeniowy), ale przygotowanie dość skomplikowane, więc nigdy nie odważyłem się przyrządzić go samodzielnie. Koszt dania – ok. 15 euro.
Drugi ciekawy lokal to Les Marmottes, w którym serwowane jest Reclatte – ser na gorąco. W tym przypadku ważna jest także forma podania tego dania. Kelner wnosi na stolik podgrzewany stojak z wielkim serem. Ser się topi, a goście mogą sami skrawać do miseczki gorący przysmak. Danie serwowane jest z deską francuskich wędlin i ziemniakami w mundurkach. Cena– ok. 30 euro od osoby (muszą być przynajmniej dwie).
Na liście mam znacznie więcej lokali, przy czym te powyższe stanowią obiekty pierwszego wyboru 🙂
Czy uliczne jedzenie jest tańsze?
Na koniec jeszcze mała dygresja. Oglądając na YouTube porady dotyczące tego, jak tanio wyżywić się podczas pobytu w Paryżu, trafiłem na vlogerów przekonujących, że najtaniej będzie zaopatrywać się w cukierniach i ulicznych barach.
Pomyślmy jednak, ile musielibyśmy wydać na te wszystkie croissanty (2 euro), naleśniki (5 euro) i kebaby (5 euro) w ciągu dnia, aby zastąpić tym jeden porządny obiad. Pomijając już aspekt zdrowotny tak urozmaiconej diety, sądzę, że bardziej ekonomicznym rozwiązaniem będzie samodzielne przygotowanie śniadania z produktów kupionych w lokalnej piekarni i sklepie spożywczym. A popołudniu najlepiej jednak zdecydować się na większy posiłek w „normalnej” restauracji. Oczywiście z zastrzeżeniem, że wybieramy takie lokale, które proponują menu lunchowe w rozsądnej (jak na Paryż) cenie.

A o tym, jakie atrakcje zaplanowaliśmy sobie na drugą w życiu wizytę w Paryżu, napiszę w oddzielnym tekście. Zdjęcia w tym artykule są stare – pochodzą sprzed 12 lat, kiedy odwiedziłem stolicę Francji po raz pierwszy (dokładnie o tej samej porze).
Małe „edit” po powrocie: ceny we Flunchu znacznie poszły w górę, a wybór jest mniejszy niż dawniej. Dwa dania obiadowe i dwa desery kosztowały nas (dwie osoby) ponad 32 euro. W podobnej cenie (15-20 euro od osoby) najemy się w niedrogich „kawiarniach” mających opcje obiadowe. Druga sprawa to wspomniane „raclette” – danie jest z pewnością sycące, ale nie jest tak smaczne, jak sądziłem. Wg mnie nie jest warte swojej ceny.