Istria to nie tylko morze. Dysponując samochodem, warto odwiedzić małe, chorwackie miasteczka, ukryte w górach. Jednym z nich jest Hum – najmniejsze miasto świata.
Hum jest miastem tak małym, że został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa! Według danych z 2018 r. na co dzień mieszka w nim 28 osób, jednak niektóre źródła podają, że poza sezonem, w miesiącach zimowych, w Humie spotkamy nie więcej niż 5-8 osób, głównie starszych.
W sezonie letnim jest zupełnie inaczej, gdyż wieść o mieście prawie bez mieszkańców przyciąga rzesze turystów. Pod koniec sierpnia może nie było tłumów, ale już przy wjeździe zapełniony parking gminny (płatny i zarazem jedyny) świadczył o tym, że na pewno nie będziemy czuć się w tym miejscu osamotnieni.
Aleja Głagolicy
Z Rijeki (największego miasta w regionie) do Humu są tylko 43 km, a okolice obfitują w małe winnice i domy oferujące kwatery z pięknymi widokami na góry, a czasem także na morze (jeśli chodzi o widoki, polecamy Veprinac).
Droga nr 44 łącząca Umag z Opatiją wiedzie przez autostradę (płatną), a później na wysokości miejscowości Roc odbija w małą, wąską drogę. Niech jednak niepozorna szerokość tej trasy Was nie zmyli – to nie jest droga jednokierunkowa! Z drugiej strony, zza każdego kolejnego ostrego zakrętu może wyłonić się pojazd dynamicznie zmierzający w przeciwnym kierunku.
Po drodze mijamy pojedyncze domy i mniejsze osady, a nawet maleńką stację kolejową. Co baczniejsi obserwatorzy zauważą też obeliski z inskrypcjami wypisanymi głagolicą – najstarszym słowiańskim alfabetem. To tzw. Aleja Głagolicy, ciągnąca się od miasteczka Roc do Hum.
W okolicach tych znaleziono wiele artefaktów sporządzonych tym pismem. Co ciekawe, mieszkańcy aż do początku XX w. zachowali umiejętność płynnego posługiwania się głagolicą. W muzeum miasteczka Hum zachowało się sporo dokumentów pisanych głagolicą.
Płatny niestrzeżony, ale obowiązkowy
Do samego Humu samochody wjechać nie mogą, ponieważ… nie zmieściłyby się nawet w miejskiej bramie. Dlatego wszyscy przyjezdni obowiązkowo skorzystać muszą z płatnego parkingu.
Na szczęście nie da się go przegapić. Dojeżdżając do miasteczka, mijamy budkę parkingową. Siedząca w środku pani od razu pokazuje nam, abyśmy skręcili w prawo. Spore, przeznaczone dla aut i autokarów klepisko znajduje się na placu koło cmentarza, który leży poza miastem.
Na cmentarzu stoi XII-wieczny kościół św. Hieronima z wartymi obejrzenia freskami w środku. My jednak kierujemy się w stronę miejskiej bramy.
Po drodze mijamy duże wille, a jeden z budynków wygląda na opuszczony pałac. Szkoda, że to pustostan, ponieważ pobliska winnica i wzgórza sprawiają, że posiadłość ma przepiękny widok. W pałacu można by urządzić chociażby ładny hotel. Znajdujący się obok dom zamieszkuje uroczy, rudy kot, który chętnie pozował nam do zdjęć.
Średniowieczne mikro-miasto
Do Humu wchodzimy przez starą bramę. Na bramie widnieje napis – oczywiście w głagolicy „przyjdź i odwiedź to małe miasteczko, ciepło promieniuje z jego twardego kamienia”.
Właściwie Hum to typowe miasto, tyle że w miniaturze. Po lewej stronie znajduje się kościół Najświętszej Marii Panny z klasycystyczną fasadą. Choć Hum to miasto średniowieczne, świątynię wybudował w 1802 r. burmistrz Juraj Gržinića. Nowsza budowla stanęła na miejscu starego kościoła, a jeszcze wcześniej w tym samym miejscu stał zamek.
Początki miasta sięgają XI w., kiedy Hum należał do Państwa Frankońskiego. Pierwsza wzmianka pochodzi z 1102 r. Miasto nazywano Hlm lub Holm a po łacinie Colmo, co oznaczało wzgórze lub pagórek.
Hum był typową strażnicą, leżącą w obszarze nadgranicznym. Zamek z wieżą i murami obronnymi stanowił jego zasadniczą część. Do murów przylegało kilka domostw. Położenie na szczycie wzgórza spowodowało, że Hum nigdy nie przekroczył 0,5 h powierzchni.
Wenecka posiadłość z włoskimi mieszkańcami
W XII wieku miasto stanowiło posiadłość patriarchów akwilejskich. Od 1153 r. do 1248 r. Hum był częścią Księstwa Meranii, a od 1412 roku miasto weszło w skład Republiki Weneckiej.
W 1552 roku wybudowano dzwonnicę i wieżę strażniczą. W latach 1612-1618 miasto spalono w czasie tzw. wojny uskockiej. Pomimo, że zostało odbudowane, nigdy już nie odzyskało swego wcześniejszego znaczenia.
Pod koniec XVIII wieku Hum znalazł się pod panowaniem Cesarstwa Austriackiego. Od 1918 r. stał się częścią Włoch, a to Włosi stanowili większą część jego ludności.
Co ciekawe, jeszcze na początku XX w. miasto liczyło ok. 450 mieszkańców. Nigdy później tak wiele osób nie mieszkało w Humie. Ze względu na włoskie pochodzenie, większość ludzi opuściło miasto w połowie lat 40, zanim wojska Josipa Tity (późniejszego przywódcy Jugosławii) wkroczyły w te okolice.
Och, jak tu uroczo!
Po mieście i jego brukowanych ulicach spaceruje się bardzo przyjemnie. Domy przyciągają urokliwymi detalami: kolorowymi okiennicami, kwiatami, malowanymi kamieniami.
Miasto liczy zaledwie 3 uliczki, ratusz (a obecnie muzeum), kilka domów, kilka restauracji i kilka sklepików. Podczas naszej wizyty klimatu dodawał także gitarzysta, który muzykował tuż obok bramy.
Spacerując po Humie warto wstąpić do kościoła, w którym uwagę przykuwa stara chrzcielnica z łyżką. Wrażenie robi także ambona, z której wystaje ramię z krzyżem w dłoni. Dawniej zapewne pełniła ona funkcję przestrogi wobec gotowych ulegać rozmaitym pokusom wiernym.
Na tyłach miasta rozpościera się przepiękny widok na okolicę. Przy charakterystycznej, półkolistej budowli na mini-placyku zbiegają się wszystkie trzy uliczki. Budynek porasta passiflora (marakuja), a na placyku rosną opuncje i figi. Stoi tam też mała ławeczka, więc można chwilę odpocząć w pięknym otoczeniu.
Miejscowe sklepy specjalizują się w pamiątkach – ceny są jednak umiarkowane (szczególnie w porównaniu z Rovinj), a wybór produktów interesujący. Można kupić koszulki z napisami głagolicą, lokalny miód, oliwę, różnego rodzaju destylaty oparte głównie o rakiję, a nawet rzemieślnicze piwo. My zdecydowaliśmy się na miód akacjowy oraz buteleczkę chorwackiej brandy „Biska”, która skonsumowana już po powrocie, zachwyciła nas swoim smakiem.
W miasteczku, choć małe, można się posilić. Obok muzeum znajduje się bar Aura z przekąskami i napojami. Większy posiłek można natomiast zjeść w wysoko ocenianej restauracji Humska Konoba.
Najlepiej przyjechać… na wybory!
Planując wizytę w Humie, warto wziąć pod uwagę czerwiec. Wtedy to bowiem organizowane są Dni Humu. Podczas festynu wybierany jest burmistrz. Jego funkcja jest jednak czysto reprezentacyjna – nie posiada on realnej władzy i nie musi mieszkać w Humie.
Jak przebiegają wybory? Najpierw mieszkańcy Humu i okolicznych wiosek wybierają spośród siebie 11 sędziów. Następnie sędzia proponuje swojego kandydata na burmistrza, swojego kandydata wskazuje także ustępujący burmistrz. Imiona i nazwiska kandydatów wypisuje się na kawałku drewna, a następnie każdy z jurorów robi nacięcie przy nazwisku osoby, którą popiera. Burmistrzem zostaje ten kandydat, przy którym zrobiono najwięcej nacięć.
Turystycznie, a jednak z klasą
Choć Hum wydaje się miejscem nastawionym na turystów, to jednak jest to miejsce z klasą, bez tandetnych pamiątek, jakże dominujących w wielu innych popularnych miejscach, i bez nachalnego „wyciągania” pieniędzy od przyjezdnych.
Takich małych miast i wiosek z bardzo długą historią są w całej Chorwacji setki. Warto je odwiedzać, mogą być też świetnym punktem wypadowym do eksploracji okolicy.
Mnie urzekł mały domek z tarasem wysuniętym na półkę skalną. Widoki są cudowne, zwłaszcza wieczorem można by przysiąść nad kolacją przygotowaną z lokalnych składników (a są to okolice truflowe), dopełnioną kieliszkiem czegoś mocniejszego i obserwować spektakl istryjskiej natury.
Tekst Isavenisa, współpraca, zdjęcia – Eurospacery
Zobacz także video i zajrzyj na kanał Eurospacery na YouTube!