Słów można używać do konstruowania fascynujących, przełomowych, wiekopomnych powieści. Ale nie trzeba! Pisząc „Brak wiadomości od Gurba” Mendoza z pewnością nie planował stworzyć arcydzieła w jakimkolwiek sensie. Wyraźnie bawił się słowami, nie przejmując się brakiem spójności czy logiki, ulegając za to urokowi totalnego absurdu.
Dawno już nie czytałem książki o kosmitach. Powieść Mendozy to jednak nie jedna z wielu wizji inwazji obcych, ani nawet fantazja na temat spotkania kultury ziemskiej z wyższą inteligencją. Hiszpański pisarz postawił na zabawę.
Brak wiadomości od kosmity
„Brak wiadomości od Gurba” to fragment pamiętnika pisanego przez kosmitę. Można by powiedzieć, że to zapis bloga tworzonego na bieżąco, czasem co kilka godzin, ale czasem nawet co minutę. Można by, gdyby nie to, że hiszpańskie wydanie tej książki ukazało się w 1990 roku, a wtedy pojęcie bloga brzmiałoby bardziej kosmicznie niż inwazja Marsjan.
Mamy więc bezimiennego bohatera (piszącego o sobie w pierwszej osobie) oraz podlegającego mu służbowo Gurba. Obydwaj kosmici odwiedzają w celach badawczych Ziemię. Gurb przybiera postać atrakcyjnej kobiety i opuszcza statek, by poznać mieszkańców planety. Najwyraźniej nowa rola bardzo mu/jej odpowiada, bo zaraz po tym, gdy Gurb-kobieta wychodzi na zewnątrz, kontakt z nim/nią urywa się.
Drugi kosmita także przybiera ludzką postać (a właściwie różne ludzkie postaci), przy czym woli być mężczyzną. Bohater poszukuje swego przyjaciela, zaprzyjaźnia się z właścicielami baru, próbuje poderwać kobietę, ale ponieważ nie zna ludzkich zwyczajów ciągle popełnia gafy, niedorzeczności, a nawet czyny niemożliwe z fizycznego punktu widzenia. Absurd goni absurd. Czasem jest śmiesznie (śmiałem się na głos!), czasem humor jest naciągany, ale ani na chwilę czytelnik nie przestaje mieć wątpliwości, że to nie jest poważna lektura.
Barcelona w oparach absurdu
Gdy bohater odwiedza w szpitalu panią Mercedes, właścicielkę baru, tak opisuje tę wizytę.
Pani Mercedes leży, ale nie śpi i dobrze wygląda. Zapytuję o jej zdrowie i mówi mi, że jest słaba, ale czuje się dobrze. Dziś rano wypiła ogromną filiżankę rumianku, mówi. Daję jej prezent, który jej przyniosłem: kolejkę elektryczną. Mówię jej, że jeśli jutro będzie żyła, to przyniosę jej rozjazd i wiadukt.
Eduardo Mendoza – Brak wiadomości od Gurba
Pokazanie Barcelony widzianej oczami kosmity to kusząca okazja, by wyśmiać absurdy, jakich w dużym mieście i współczesnym społeczeństwie z pewnością nie brakuje. Mendoza korzysta jednak z tej możliwości umiarkowanie. I tak, gdy bohater próbuje kierować się mapą, co minutę wpada w dziurę wykopaną przez inne przedsiębiorstwo z powodu prowadzonych robót, a gdy chce odwiedzić muzeum, każde kolejne okazuje się nieczynne.
Na czas trwania remontu obrazy zostały umieszczone w magazynach portowych, które na polecenie innej komisji miejskiej zostały zburzone w ubiegłym miesiącu. Z tego powodu jest bardzo prawdopodobne, że teraz obrazy dryfują gdzieś po Morzu Śródziemnym
Eduardo Mendoza – Brak wiadomości od Gurba
Eduardo Mendoza śmieszy do łez
„Brak wiadomości od Gurba” nie jest jednak krytycznym traktatem, który za pomocą groteski ukazywałby wady ludzkiej cywilizacji. Ta książka w ogóle nie jest niczym, co można by było precyzyjnie skategoryzować. Przede wszystkim jednak jest to zapis luźnych zabaw myślowych autora, wesołym pisaniem człowieka obdarzonego wyobraźnią, który czasem nie trzymając się reguł logiki ani prawdopodobieństwa, stworzył jednak udany tekst rozrywkowy.
Tę książkę warto przeczytać dla przyjemności. Mendoza napisał ją sprawnie, ale błyskotliwych obserwacji mogłoby znaleźć się w niej więcej. A jednak, tak jak lekko została napisana, tak też lekko i szybko się ją czyta. Szóstkę przyznałbym za to za okładkę. Cała seria książek Mendozy w Znaku ma świetne okładki, ale dwie ostatnie, „kobiece” (poprzednia książka to „Miasto cudów”) podobają mi się szczególnie.