Czy istnieją ciekawe miasta na Mazowszu, które nie są oblegane przez turystów, a zarazem warto je odwiedzić? Tak! Należą do nich Czerwińsk nad Wisłą i Wyszogród. Nie dość, że znajdziemy tam przepiękne zabytki, to można pospacerować malowniczym brzegiem Wisły.
Czerwińsk nad Wisłą leży w powiecie płońskim. Droga Krajowa nr 62 prowadzi przez rozległe pola truskawek i pomidorów. Blisko (w Trębkach Nowych) znajdują się też ekskluzywne gospodarstwa agroturystyczne: Złotopolska Dolina i Miętowe Wzgórza.
Dojazd z Warszawy do Czerwińska zajmie nam od godziny do półtorej. Do wyboru mamy dwie trasy. Możemy jechać Drogą Krajową nr 7 lub obwodnicą Warszawy i przez Sochaczew (S2, A2, DK 50). Pomimo, że podróż obwodnicą wymaga nadłożenia dodatkowych 30 km, to jednak ze względu na trwającą w 2023 roku budowę S7 (fragment krótszej trasy), czas przejazdu jest zbliżony.
Czerwińsk nad Wisłą i skarb templariuszy
Pierwszy dokument wspominający o Czerwińsku to bulla papieża Hadriana IV dotycząca klasztoru kanoników regularnych, pochodząca z 1155 r. Dzięki nadaniom i darowiznom książąt mazowieckich zakon stał się jednym z większych właścicieli feudalnych na Mazowszu. Jako że tereny leżały na szlaku łączącym Mazowsze z Pomorzem, szybko powstała tu osada, a następnie miasto. Dziś mieszka w nim zaledwie 1000 mieszkańców, kiedyś jednak jego znaczenie było znacznie większe.

Który z zakonów był najbardziej tajemniczy? Oczywiście templariusze (to nazwa potoczna), czyli Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona. Zakonnicy, a zarazem rycerze i bankierzy dysponowali ogromnym majątkiem, który zniknął bez śladu.
Templariusze to zakon rycerski, który powołano na początku XII wieku po tym, jak w wyniku krucjat w Ziemi Świętej powstało Królestwo Jerozolimskie. Zakonnicy mieli chronić pielgrzymów i zapewnić organizację państwa. Przy okazji – wykazali się także smykałką do interesów.
Król Francji Filip IV Piękny szczególnie zapatrzył się na majątek zakonu. W 1311 r. synod w Vienne zdecydował o kasacie templariuszy. Rok później papież Klemens V wydał bullę potwierdzającą zawieszenie Zakonu Świątyni. Oskarżył zakonników o herezję i czczenie bożka Bafometa. W 1314 r. w Paryżu zapłoną stos. W ostatnich chwilach życia Jakub de Molay, Wielki Mistrz zakonu templariuszy, zdążył rzucić klątwę na papieża Klemensa V i Władcę Filipa IV Pięknego. Miesiąc później zmarł papież, a w następnym roku wylew krwi zabił francuskiego monarchę.
Wcześniej jednak król wkroczył do skarbca i zastał go pustym. Zapobiegliwi zakonnicy spodziewali się upadku i konfiskaty majątku. Zakonne statki opuściły port w la Rochelle i udały się w kierunku Portugali, Hiszpanii i Szkocji. To właśnie ten ostatni kraj uznawany jest obecnie za miejsce najbardziej prawdopodobnego ukrycia kosztowności i tajemnic zakonu. Czy na trasie zakonników mogła być też Polska? Nie jest to zupełnie wykluczone.

Podobno – tak wynika z zapisu w klasztornych księgach – w 1310 r. templariusze z zachodu przypłynęli statkami do Czerwińska i prosili o schronienie. Kanonicy udzielili im ochrony, ale wizyta nie trwała długo. Goście wkrótce odpłynęli w nieznanym kierunku.
18 lat później klasztor w Czerwińsku nawiedził pożar. Zakonnicy jednak bardzo szybko odbudowali kościół i to w dużo okazalszej formie! Odtąd znaczenie zakonu znacznie wzrosło. Jakim cudem zakonników z Czerwińska było stać na tak okazałą budowlę oraz inne inwestycje?
Ponadto reguła zakonna kanoników regularnych w tamtych czasach w jej części religijnej brzmiała bardzo podobnie jak reguła templariuszy. Niektórzy sugerują więc, że oba zakony mogły być w jakiś sposób powiązane…

Tyle wystarczy, by historycy mogli snuć domysły na temat… skarbu templariuszy pozostawionego właśnie w Czerwińsku nad Wisłą. Templariusze celowo mogli „podrzucić” skarb (lub jego część) w dość niepozornym miejscu, zanim wyruszyli w stronę Portugalii.
Jedyny taki kościół
Wjeżdżamy na bezpłatny parking przy klasztorze. W drodze do kościoła – romańskiej perły architektury Bazyliki Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, zwanej też Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia – mijamy stare zabudowania klasztorne.
Budowa świątyni rozpoczęła się w 1129 roku i trwała 27 lat. Obecnie znajduje się w niej słynący łaskami obraz Matki Bożej Pocieszenia. Mimo wielu przeróbek w okresie gotyku, renesansu i baroku, kościół zachował charakter romański. To jedyna oprócz Kościoła św. Piotra i Pawła w Rokiciu zachowana świątynia romańska na Mazowszu. Widać to zwłaszcza u wejścia i z tyłu, od strony ogrodów. Nawet niewprawne oko wykryje charakterystyczne, proste, a zarazem owalne kształty.

Wchodząc do kościoła, warto zadrzeć głowę w górę – zobaczymy wyjątkowej urody polichromie. W przedsionku także znajduje się portal romański (ozdobne architektoniczne obramienie drzwi wejściowych) z około 1140 roku. Przepiękne freski znajdziemy w nawie głównej nad ołtarzem.
W południowej kaplicy Ukrzyżowania znajdują się kolejne romańskie freski. Malowidła zrobią wrażenie także na osobach nie będących entuzjastami sztuki. Drugich takich nie znajdziecie, bo to największy zespół malowideł romańskich w Polsce!
W nawie południowej znajdują się częściowo odsłonięte romańskie kolumny. Była jeszcze cenna XII-wieczna kołatka, w drzwiach drugiego portalu, w południowej nawie kościoła. Miała ona formę głowy lwa, w której paszczy mieściła się głowa człowieka – symbol grzechu.

Jednak w 1940 r. niemiecki „profesor”, o ile na takie miano zasługuje człowiek plądrujący zabytki, Dagobert Frey ukradł ją, wyrywając z okuć. Od tego czasu słuch o niej zaginął. I to mimo starań i nalegań ze strony Polski o zwrot zawłaszczonego dziedzictwa. To, co widać na powyższym zdjęciu, to replika.
Największe zmiany kościół przeszedł podczas baroku, a później wielokrotnie na skutek pożarów czy remontów dodawano do niego kolejne elementy w różnych stylach. Mimo to, urody nie można mu odmówić. Według mnie to jeden z ładniejszych kościołów na Mazowszu.
W latach 1903-1911 przeprowadzono prace konserwatorskie pod kierunkiem Stefana Szyllera, dzięki którym kościół uzyskał obecny wygląd. To wtedy odkryto romańskie freski, zrekonstruowano wieże i elewacje kościoła. Szkoda tylko, że romański portal główny zestawiono niezgodnie z oryginałem. Po skończeniu renowacji, w 1923 roku, do Czerwińska wprowadzili się salezjanie, którzy opiekują się tym miejscem do dzisiaj.
Boski park klasztorny
Jeśli dorośli naoglądali się już fresków i zachwycili architekturą, to pora iść z dziećmi do pięknego parku – ogrodu. Przy wejściu po prawej stronie za klasztorem znajduje się punkt widokowy na Wisłę. Prosta dróżka, obsadzana wysokimi tujami poprowadzi nas do pomnika ks. Jana Bosko, otoczonego źródełkiem (niestety, nieczynnym podczas naszej wizyty). Przypominać to może toskańskie drogi wysadzane cyprysami, przy czym tutaj źródłem zapachu są nagrzane słońcem tuje i kwiaty.
Z prawej strony znajduje się rozległy sad, a z lewej w dole spora łąka, na której pewnie można rozłożyć się z kocem i piknikować. Za łąką jest bosko, więc dzieci mogą biegać do woli po trawie. Park ma raczej charakter naturalistyczny, więc nie musimy się martwić o deptanie trawy.

W dolnej części parku, za zabudowaniami gospodarczymi, znaleźliśmy figurę Matki Boskiej, której biel doskonale komponowała się z kwitnącymi w czasie naszej wizyty kwiatami okalającymi postument (Google podpowiada, że mogła być to magnolia gwiaździsta).

W parku, ale bliżej zakonu, mieści się też mały budynek podpisany jako kawiarnia „Za murami” – jednak w kwietniu była jeszcze zamknięta. A szkoda, bo w Czerwińsku z gastronomią jest słabo. W samym centrum brak jakiegokolwiek lokalu, a w ciepłą niedzielę mieszkańcy i turyści w poszukiwaniu lodów szturmowali (chyba jedyny) sklep spożywczy.
Tam, gdzie przeprawiał się Jagiełło
Z parku można udać się nad Wisłę. Tam również można urządzić piknik i cieszyć się krajobrazami. To właśnie w tym miejscu możemy zaobserwować, że Czerwińsk nierozerwalnie związany był z Wisłą. Jeszcze do lat 50. XX w. gospodarka miejska opierała się o rzekę. Rybołówstwo, budowa łodzi, wyplatanie sieci – to były główne zajęcia mieszkańców. Dziś chaty rybackie z porzuconymi łodziami stoją opuszczone. Ludzie przenieśli się wyżej, w głąb lądu, a wielu opuściło te rejony na zawsze.

A kiedyś? W 1410 r. między czerwcem, a lipcem w Czerwińsku wojska polskie króla Władysława Jagiełły dokonały przeprawy mostem łyżwowym, aby połączyć się z nadciągającymi od strony Pułtuska siłami litewskimi i ruszyć pod Grunwald. 18000 wojowników przeprawiło się w zaledwie 48 godzin (niektóre zapisy podają, że były to 3 dni i noce, więc 72 godziny), co było niesamowitym wyczynem w tamtych czasach. Ustawienie 500 metrowego mostu o szerokości 3,5 metra na 150 łodziach płaskodennych w Czerwińsku nad Wisłą zajęło zaledwie 8 godzin!
Sam most skonstruowano w Kozienicach, a budowa trwała ok. 6 miesięcy. Podpierały go 5-metrowe łodzie. Tym samym sposobem, tylko w innym miejscu, pod Przypustem koło Ciechocinka, wojsko polskie we wrześniu 1410 r. wróciło spod Grunwaldu.
Z ciekawszych informacji można jeszcze wspomnieć, że w lipcu 1422 r. Jagiełło wydał tu przywilej dla stanu szlacheckiego, gwarantujący nietykalność dóbr dziedzicznych bez wyroku sądowego, tzw. przywilej czerwiński – niezwykłe osiągnięcie jak na tamte czasy.

W XV w. w Czerwińsku nad Wisłą odbywały się sejmiki mazowieckie. Później, przechodząc różne koleje losu, m.in. doszczętne zniszczenie za czasów Potopu szwedzkiego, miasto zostało włączone do Prus, co nie wróżyło nic dobrego. W 1815 r. Czerwińsk znalazł się w granicach Kongresówki. W 1819 r. skasowano podupadający już klasztor, który wraz z kościołem objęły norbertanki (usunięte z Płocka). W 1902 r. norbertanki odeszły z Czerwińska, a w 1923 r. ich miejsce zajęli salezjanie, którzy podjęli się odbudowy zniszczonego przez okres niezamieszkania klasztoru. W 1870 r. Czerwińsk formalnie utracił prawa miejskie i odzyskał je dopiero w 2020 r.

Nam miasto wydawało się opuszczone i prawie wymarłe. Na ławeczkach wokół maleńkiego rynku, z umiejscowioną centralnie studnią, siedziało kilkoro mieszkańców. Obok studni postawiono fragment drewnianej ściany z zegarem – na upamiętnienie ratusza, który znajdował się w tym miejscu w XIX wieku.
W miasteczku dominują XIX-wieczne, drewniane domy, z których niektóre wyglądają na opuszczone, a wiele z nich grozi zawaleniem. Murowane kamienice są za to wokół rynku – w jednej z nich działa nieprzerwanie od 50 lat zakład fryzjerski.

Całość może przypominać skansen, choć trzeba pamiętać, że to jedno z najstarszych i historycznie ważnych miejsc na Mazowszu, w dodatku całkiem niedaleko nowoczesnej stolicy. Może więc w sezonie jest tu nieco więcej życia? Cóż, taki spokój ma też swój urok. W gratisie dostajemy oryginalny, niezakłócony tandetą klimat nadwiślańskiego miasteczka.
Wyszogród pamięta czasy Słowian
Z Czerwińska warto udać się do kolejnego, pięknie położonego miasta – Wyszogrodu. To zaledwie 13 kilometrów od Czerwińska. Nazwa oznacza wysoki gród (to samo co Wyszehrad) i faktycznie odzwierciedla położenie nad Wisłą. Wyszogród liczy sobie już prawie tysiąc lat i obok Płocka, Czerwińska nad Wisłą oraz Czerska należy do najstarszych miast nie tylko Mazowsza, ale i Polski.
Już w VIII w. w miejscu obecnego Wyszogrodu znajdował się ważny ośrodek kultowy Słowian. Pierwsza historyczna informacja o Wyszogrodzie pochodzi z kroniki Galla Anonima spisanej w latach 1112-1116, w której wymienia on castellum Wysegrad.

Z jakiego okresu pochodzą te informacje? Nie za bardzo wiadomo. Pewnym jest natomiast, że Wyszogród uzyskał prawa miejskie w 1398 r. i mniej więcej w tym okresie zaczął się dynamicznie rozwijać. Były tu winnice na stokach opadających ku Wiśle, handlowano suknem, a dzięki portowi rzecznemu również m.in. zbożem i drewnem.
Kresem rozwoju był potop szwedzki, a następnie pożar, który doszczętnie miasto zniszczył. Później, podobnie jak Czerwińsk, miasto trafiło pod zabór pruski, co delikatnie mówiąc, nie pomogło w rozwoju.
Odrodzenie gospodarcze nastąpiło w XIX w. dzięki rozwojowi handlu zbożem i budowie zakładów przemysłowych. Potrzeba rąk do pracy spowodowała wzrost zaludnienia, szczególnie w okresie międzywojennym. W 1939 r. Wyszogród liczył 6739 mieszkańców, najwięcej jak dotąd w historii miasta.
Niestety, w czasie II wojny światowej prawie połowę mieszkańców miasta, a byli to Żydzi, wywieziono do obozów zagłady. Po wojnie, mimo odbudowy i ulokowania tu ośrodków handlowych i usługowych, Wyszogród nie odzyskał dawnej świetności.
Wzgórze zamkowe z bunkrami
Na początku XIII w. książę Konrad I wybudował w Wyszogrodzie drewniany zamek. Ten rozebrano i na jego miejsce król Kazimierz Wielki wzniósł zamek murowany, który był przez wiele lat siedzibą starostów królewskich. Dziś zamku nie ma. A szkoda, bo podobno była to ogromna budowla. Wyszogród, podobnie jak Czerwińsk został zniszczony w potopie szwedzkim, a wtedy znacznemu uszkodzeniu uległ także zamek. Ostatecznie rozebrano go pod koniec XVIII w.

Obecnie na wzgórze zamkowe można wejść po schodkach. Skarpa wyszogrodzka liczy sobie 30 metrów, więc jest to całkiem strome podejście. Na górze zastaniemy pozostałości bunkra – niemieckiej fortyfikacji obronnej z czasu drugiej wojny światowej. Razem z pozostałościami elementów konstrukcyjnych zamku (odkrytymi podczas prac archeologicznych w 2014 roku) tworzą one eko-muzeum. Stąd też rozciąga się piękny widok na Wisłę.
Po zejściu ze wzgórza, kierując się w stronę Wisły warto zwrócić uwagę na stojącą przy drodze łódź. Barka Herbatnik to relikt transformacji taboru żeglugi wiślanej z drewniano-żaglowego na stalowy, z napędem mechanicznym. Co ciekawe, barka jest jedną z ostatnich pozostałości po Warszawskiej Stoczni Rzecznej, która działałała w Porcie Czerniakowskim w Warszawie.

Tuż obok rzeki znajdują się kolejne schodki (dość wąskie), którymi możemy wejść na kolejne wzgórze. Tam również znajdziemy pozostałości niemieckich bunkrów, niestety mocno zaśmiecone. Trzeba dobrze patrzeć pod nogi, bo otwarte, niezabezpieczone wloty kanałów są zarośnięte przez chwasty i można ich nie dostrzec. Wybierając się tam z dziećmi, trzeba uważać!
Idąc od Wisły w górę, dojdziemy do centrum miasteczka, a tam na wybetonowany rynek. Przy rynku znajduje się Muzeum Wisły Środkowej i Ziemi Wyszogrodzkiej. Zainteresowanie może wzbudzić drzewo solarne – stalowa konstrukcja zakończona panelami fotowoltaicznymi. Dzięki promieniom słonecznym możemy tam za darmo naładować telefon lub inne urządzenie.
Z rynku oraz pobliskiej ścieżki edukacyjnej, roztacza się piękny widok na Wisłę. Tablice informują o gatunkach ptaków, które możemy spotkać w okolicy. Występuje tu m.in. orzeł bielik i rybitwa czarna.
Wrak samolotu Pe-2
Między rynkiem a Wisłą, w oszklonym pawilonie, wyeksponowany został wrak radzieckiego samolotu Pe-2, zestrzelonego przez Niemców 18 stycznia 1945 roku. Jego szczątki znaleziono w sierpniu 2015 roku w dorzeczu Bzury, w miejscowości Kamion, niedaleko Wyszogrodu.

Oprócz fragmentów samolotu Pe-2, wydobyto także szczątki ludzkie. W samolocie lecieli żołnierze. Jeden z nich to pilot lejtnant Eustachy (Nikołajewicz) Czułowski, potomek zesłanego na Sybir Polaka, pianista z wykształcenia, strzelec. Drugi – radiooperator, starszy sierżant Jakow Konstantynowicz Polkin. Trzeci – nawigator, lejtnant Iwan Iljicz Żywotowski.
O ostatnim locie Pe-2 wiadomo całkiem sporo. Samolot wystartował o godz. 11.30 z lotniska położonego około 17 km na południe od miejscowości Łukowo. Panowała wtedy bardzo zła pogoda – całkowite zachmurzenie, a pułap chmur wynosił 300-350 metrów. Załoga została ostrzeżona, że na trasie przelotu znajduje się wiele niemieckich stanowisk małokalibrowej artylerii przeciwlotniczej. Maszynę zestrzelono niedaleko Sochaczewa, gdy podchodziła do lądowania (podwozie było już wysunięte).
Z rzeki wydobyto m.in. jeden z dwóch silników samolotu Pe-2, część kadłuba i podwozia z kołem, fragment jednego skrzydła oraz dwa karabiny maszynowe i trzy pistolety TT. Znaleziono także elementy aparatu fotograficznego. Załoga samolotu wykonała niewielką liczbę fotografii, bo rolka filmu była przesunięta tylko kilkakrotnie. A ze zrobionych zdjęć, nie zachowały się żadne.
Średniowieczny Klasztor Franciszkanów
Z rynku idziemy urokliwą ulicą Klasztorną do Klasztoru Franciszkanów, czyli Kościoła Matki Boskiej Anielskiej z XV w i klasztoru z XVII w. Zespół należy do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych. Co ciekawe, niegdyś teren ten znajdował się już poza miastem.
W 1320 roku książę mazowiecki Wacław podarował prawo patronatu kościoła parafialnego w Wyszogrodzie klasztorowi w Miechowie. 80 lat później, w 1406 roku papież Innocenty VII na prośbę księcia Janusza I zatwierdził założenie klasztoru Braci Mniejszych przy kaplicy Wszystkich Świętych.

Powstał wtedy drewniany kościół, choć akta z XVII-wiecznej wizytacji wskazują, że murowane prezbiterium było tam już w 1408 roku. Naukowcy jednak tego nie potwierdzają i prezbiterium datują na początek XVI wieku.
Murowaną kaplicę św. Anny wybudowano w XVII w. i wtedy też powstały murowane zabudowania klasztorne. W latach 1804-1945 świątynia należała do protestantów. Rząd pruski przeniósł zakonników do Dobrzynia nad Wisłą. Po 1945 roku klasztor ponownie objęli franciszkanie.
Miejski Kościół Świętej Trójcy
Druga świątynia w Wyszogrodzie to kościół pw. Świętej Trójcy. Jego początki sięgają już 1320 r. W 1726 r. w wyniku osunięcia się skarpy nad Wisłą, kościół uległ bardzo poważnym zniszczeniom. Postanowiono więc zmienić miejsce i wybudować świątynię dalej od rzeki.

W 1786 r. powstał kościół w stylu późnobarokowym, wg projektu Samuela Fischera, w aktualnej lokacji i kształcie – przy ul. Rębowskiej 41. Od tego czasu zaszło oczywiście wiele zmian – np. nadbudowywano wieże, a wnętrze kościoła wykańczono dopiero w 1819 r. Neobarokowy ołtarz powstał w II połowie XIX w.
Podczas II wojny światowej Niemcy wykorzystywali świątynię jako spichlerz na zboże.
Najdłuższy most w Europie
W Wyszogrodzie istniał najdłuższy drewniany most w Europie – miał 59 przęseł (drugie od strony Wyszogrodu było podnoszone, aby umożliwić ruch statków) i 1285 m długości. Powstał na przełomie 1916 i 1917 r. Budowali go żołnierze wojsk pruskich, cieśle z Wyszogrodu oraz robotnicy z Belgii i Francji.

Most był dwukrotnie wysadzany w powietrze w trakcie II wojny światowej – najpierw przez Polaków w 1939 r., a później przez wycofujących się Niemców w 1945 r. Z czasem jednak okazał się zbyt kosztowny w utrzymaniu, a ciągłe remonty powodowały trudności komunikacyjne. Drewniany most rozebrano w 1999 r., gdy do użytku został oddany nowy most znajdujący się w zachodniej części Wyszogrodu.
Czas na małe co nieco…

Na koniec wycieczki warto się posilić. Pod tym względem nie mieliśmy dużego wyboru. Mogliśmy odwiedzić restaurację Przystań Wisła (za Górą Zamkową) lub znajdującą się w centrum Pizzerię – nomen omen – Centrum.
Wybraliśmy to drugie miejsce i możemy je z czystym sumieniem polecić. Było smacznie, a przy tym w dobrej cenie. Za bardzo dużą pizzę na cienkim cieście zapłaciliśmy 40 zł, a mniejsza kosztowała 30 zł.
Kawał historii na uboczu
Bardzo przyjemnie było nieśpiesznie spacerować uliczkami miasteczka, w którym czas jakby się zatrzymał. Ciekawe, że jedne z najstarszych miast Polski są tak mało znane. Turystów, jak na piękny kwietniowy dzień również nie było zbyt wielu, choć w Wyszogrodzie na niedzielny spacer wyszło wiele rodzin z dziećmi.
Na przykładzie Czerwińska i Wyszogrodu widać jednak, jak bardzo prosperita miast zależy od bliskości popularnych szlaków komunikacyjnych. Niegdyś obydwa miasta były niezwykle ważne ze względu na transport rzeczny. Dziś, gdy liczy się bliskość tras szybkiego ruchu, miejscowości te wyglądają na nieco zapomniane i coraz bardziej opuszczone.

A przecież plany były inne. Czerwińsk z Wyszogrodem i Żelazową Wolą miały jeszcze przed drugą wojną światową stać się ośrodkami turystycznymi, gdzie rozbudowana byłaby infrastruktura noclegowo-gastronomiczna. To wówczas nastąpił złoty okres letnisk takich jak Anin, Otwock, Garbatka, czy Konstancin. Niestety, wojna pokrzyżowała plany, a powojenne władze nie potrafiły docenić walorów miejscowości. Może turystyka zatrzymałaby odpływ mieszkańców?
Autorzy: Isavenisa, Eurospacery