Chieti – miasto włoskie, malownicze, z historią sięgającą starożytności, ale w Polsce zupełnie nieznane. Jednak dzięki lotom z Modlina do Pescary, potrzeba stosunkowo niewiele czasu i pieniędzy, aby je bliżej poznać. Jeśli szukasz włoskich klimatów, ale z dala od turystycznych szlaków, dobrze trafiłeś!
Całkiem możliwe, że moda na Chieti (czyt. Kjeti) jeszcze kiedyś nastąpi… A może nie? Turyści, którzy lądują na maleńkim lotnisku w Pescarze (gdzie każdy przylot i odlot wydaje się atrakcją zarówno dla pracowników, jak i dla celników), kierują się w stronę miejscowości położonych nad samym morzem.
Przylatują tu, żeby posmakować włoskiej kuchni i poleżeć na plaży, a niekoniecznie, żeby zwiedzać lub odbywać długie spacery. Zresztą, my też za miejsce noclegowe wybraliśmy położone nad samym Adriatykiem Montesilvano.
Jak dotrzeć do Chieti?
Tymczasem, żeby znaleźć się w Chieti (a właściwie w jego najstarszej części), trzeba wsiąść w autobus i cierpliwie czekać, aż ten wespnie się na wzgórze. Choć z Pescary to tylko 20 kilometrów, to jednak autobus jedzie ponad 40 minut.
Trzeba też wiedzieć, że Chieti Alta (górne) to praktycznie oddzielna miejscowość w stosunku do nowszego, uniwersyteckiego Chieti Scalo (na dole). W związku z tym przyjazd pociągiem na stację, która znajduje się w niżej położonej części, niekoniecznie przyspieszy nam dotarcie do starego miasta.
Dość powiedzieć, że spacer piechotą ze stacji kolejowej trwałby ponad godzinę – choć teoretycznie mówimy o tym samym, niedużym mieście. Dlatego jadąc z Pescary lub Montesilvano, lepiej wybrać autobus, który od razu dowiezie nas do celu.
Chieti historycznie
Chieti należy do najstarszych włoskich miast. W starożytności nosiło nazwę Teate i dziś już trudno ustalić, czy było to dzieło Herkulesa (wg legendy greckiej), czy założone zostało przez towarzyszy Achillesa (według wersji rzymskiej) i nazwane na cześć jego matki – Tetydy.
W każdym razie mowa o naprawdę bardzo dawnych czasach. To, co wiadomo na pewno, to że miasto zamieszkiwane było przez plemię italskie noszące nazwę Marrucini, a w 325 roku przed naszą erą weszło w sojusz z Rzymianami. Do dziś w Chieti znajdziemy mnóstwo pamiątek z okresu cesarstwa – forum, teatr (na 5 tysięcy miejsc!), amfiteatr, akwedukt, termy, a także pozostałości czterech świątyń.
Chieti co i raz trafiało na karty historii, często w kontekście znanych postaci. W 1097 właśnie w tym mieście papież Urban II wezwał do pierwszej krucjaty i zdobycia Jerozolimy. Z kolei w XVI wieku biskupem i arcybiskupem Chieti był Gian Pietro Carafa, przyszły papież Paweł IV. W 1860 roku, po zjednoczeniu Włoch w Chieti entuzjastycznie przyjęto nowego króla – Wiktora Emanueala II.
Spacer po Chieti
Fakt, że Chieti przez wieki potrafiło utrzymywać duże znaczenie na mapie Abruzji ma swoje odbicie w architekturze miasta. Pamiątki starożytności znajdziemy tuż obok budynków z rozmaitych, nowszych epok, a na pozytywne wrażenia ze spaceru wpływa także krajobraz.
Chieti znajduje się bowiem na górze (300 m n.p.m.), z której roztacza się wspaniały widok na zaśnieżone, apenińskie szczyty. Zresztą, zamiast to wszystko opisywać, zapraszam Was na fotograficzną wycieczkę.
Kolorowe budynki, wąskie i kręte uliczki, ukwiecone balkony, mnóstwo starych samochodów – tak, w Chieti z pewnością można poczuć tzw. włoski klimat. Nie jest to jednak klimat sztuczny, generowany na potrzeby turystyki, ponieważ turystów jest tu jak na lekarstwo.
To miasto, w którym możemy doświadczyć „prawdziwych Włoch”, a najlepszym na to sposobem będzie… wizyta w restauracji La Tavernetta. Dla nas było to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju.
La Tavernetta
Lokal, jak wiele innych we Włoszech, czynny jest w porze lunchu (12:00 – 15:00) oraz w porze obiadokolacji (od 20:00). Mieliśmy szczęście, że około południa przechodziliśmy obok restauracji, ponieważ kolejka ustawiała się jeszcze przed otwarciem, a kilka minut później nie było już żadnego wolnego stolika. To po prostu miejsce oblegane przez miejscowych, z których wielu stołuje się tam zapewne codziennie.
W lokalu nie tylko nie znajdziemy menu w języku angielskim, ale w ogóle nie znajdziemy karty dań. Do każdego stolika osobiście podchodzi właścicielka, która mówi, jakie dania można dziś zamówić. Oczywiście nie mówi tego po angielsku. Na szczęście z pomocą przyszła młodsza kelnerka, dzięki czemu udało nam się chociaż „mniej więcej” ustalić, co zamawiamy.
Jedzenie było proste (mięsa i makarony), domowe i tak też było podane, dlatego wybaczcie – zdjęcie nie jest jakoś szczególnie apetyczne. Było jednak miło, a pierożki z serem smakowały niesamowicie! A przecież to smak jest najważniejszy!
Po posiłku też było ciekawie, ponieważ nikt nie roznosił rachunków do stolików. Wszyscy goście mniej więcej w tym samym czasie ustawili się w kolejce do kasy, gdzie właścicielka podsumowywała każdego gościa i tonem nieznoszącym sprzeciwu, decydowała, ile kto ma zapłacić.
„Decydowała” to określenie o tyle stosowne, że jak twierdzili niektórzy komentujący w recenzjach internetowych, wyliczenia szefowej nie zawsze pokrywają się z oczekiwaniem gości. Być może to jednak tylko plotki rozsiewane przez złośliwców. W każdym razie cena, którą zapłaciliśmy, wydawała się rozsądna, pomimo że ewidentnie wyglądaliśmy na turystów.
Co zobaczyć w Chieti?
Jak już wspomniałem, po Chieti bardzo przyjemnie się spaceruje. Na uwagę na pewno zasługują wspomniane wyżej pamiątki po czasach starożytnych.
Poza tym na liście „must see” warto umieścić także następujące obiekty:
- Porta Pescara – jedyna zachowana brama miejska
- Corso Marrucino – główna uliczka z najbardziej prestiżowymi budynkami (w tym siedziba prowincji Chieti) z zadaszonymi przejściami dla pieszych
- Katedra św. Justyna z VIII wieku
- Muzeum Archeologiczne La Civitella
- Muzeum Archeologiczne Abruzji – zlokalizowane w XIX-wiecznej rezydencji
- Teatr Marrucino z XIX wieku.
Chieti, jako 50-tysięczne miasto, w którym obecnie dużą część mieszkańców stanowią osoby po 65. roku życia, z pewnością nie jest ani najważniejszym, ani obowiązkowym punktem na mapie Włoch. Dzięki temu jednak, że jest stosunkowo mało znane, do dziś zachowało swoją autentyczność i oparło się najazdowi turystów.
Dlatego, jeśli będziecie w Abruzji – choćby w Pescarze – nie przegapcie takiej okazji i koniecznie zajrzyjcie do Chieti. Chociażby na 2-3 godziny! Dla mnie Chieti okazało się nieoczekiwanym i zupełnie wyjątkowym odkryciem.