Site Loader

Bratysława to jedyna stolica na świecie, która graniczy bezpośrednio z dwoma państwami – Austrią i Węgrami. Już samo położenie sugeruje, że stolica Słowacji musiała mieć przebogatą historię!

Bratysława leży zaledwie 250 km od granicy z Polską, a jednak nie cieszy się taką popularnością jak Praga czy Wiedeń. Owszem, być może na tle tych miast przypomina trochę Kopciuszka Europy, ale czy to nie Kopciuszek właśnie oczarował księcia bardziej niż bogate księżniczki? Tak może być i z Wami, jeśli dacie jej – Bratysławie – szansę.

Kawał historii… Austrii i Węgier

Przez większą część swojego istnienia Bratysława była częścią Węgier i Austro-Węgier. W przeszłości nosiła nazwę Pressburg lub Pozsony. Była nawet stolicą Królestwa Węgier i miejscem koronacji węgierskich królów w latach 1526-1867. Bratysławą jest dopiero nieco od ponad 100 lat.

Największe wrażenie robią oczywiście budynki najstarsze – tu w promieniach zachodzącego słońca

Co ciekawe, do mniej więcej połowy XIX wieku w mieście liczącym ok. 50 tysięcy ludności, Słowacy stanowili tylko 18% mieszkańców – za to aż 70% to Niemcy. Za czasów Austro-Węgier najwięcej było Węgrów. Dopiero pierwsza wojna światowa i upadek monarchii Habsburgów oraz powstanie Czechosłowacji zmieniły etniczny obraz miasta.

31 grudnia 1918 roku, Czesi wkroczyli do miasta i zmienili nazwę na Bratysławę. Od tego czasu Słowacy masowo emigrowali do stolicy, a ludność węgierska, a zwłaszcza niemiecka, zaczęła ją opuszczać. Przed wybuchem drugiej wojny światowej miasto było w pełni słowackie (i czeskie), choć z liczną mniejszością węgierską. W czasie II wojny światowej istniało marionetkowe państwo słowackie pod wodzą katolickiego księdza Józefa Tiso, sojusznika Adolfa Hitlera.

Komunistyczni budowniczowie i niszczyciele

Okres socjalizmu to rozwój przemysłowy Bratysławy. Na prawym brzegu pięknego Dunaju zbudowano Petržalkę, jedno z największych socjalistycznych blokowisk, gdzie zamieszkało ok. 100 tys. osób – 1/4 mieszkańców miasta (coś na kształt warszawskiego Ursynowa, tylko o gorszej reputacji).

Jeśli dobrze się przyjrzymy, znajdziemy sporo przykładów modernizmu wcale nie najniższych lotów. Jest prosto, ale całkiem elegancko.

Aby tak wielkie „miasto w mieście” miało połączenie z centrum Bratysławy, zburzono podzamcze i dzielnicę żydowską, puszczając tamtędy wielką arterię komunikacyjną. Podobno mieszkańcy do tej pory nie mogą wybaczyć takiego barbarzyństwa, choć z drogi oczywiście korzystają. Odbudowano za to zamek.

Nowy początek Słowacji i Bratysławy

Gdy w 1993 r. powstało samodzielne państwo Słowacja, etnicznie Bratysława była już jednorodna z dużą mniejszością węgierską. Urbanistycznie przypominała większość stolic postsocjalistycznych państw.

Między starymi budynkami pojawia się coraz więcej nowoczesnej architektury

I tak było jeszcze wiele lat, aż do wejścia Słowacji do Unii Europejskiej i uzyskania środków na odnowę i uatrakcyjnienie stolicy. Jeśli znacie Bratysławę sprzed kilkunastu lat jako socjalistyczne blokowisko i miejsce przesiadki w autokar do Wiednia, to warto ją odwiedzić ponownie. Bardzo się zmieniła – na lepsze.

Nie tylko Stare Miasto

Podobno Bratysława ma gigantyczny problem mieszkaniowy. Ceny noclegów faktycznie nie są najniższe, ale to problem turystów. Gorzej, że i stali mieszkańcy muszą mierzyć się z wysokimi cenami oraz słabą dostępnością mieszkań.

Tramwaje jeżdżą często, a na przystankach znajdziemy biletomaty. Płacić można monetami (zawsze) oraz kartą (nie zawsze, ale coraz częściej).

Docenić natomiast można brak korków i tłumów na ulicach. I to nawet w godzinach szczytu. Licząca około 500 tys. mieszkańców stolica Słowacji to chyba jedna z najmniejszych metropolii w Europie. A i tak lgną do niej mieszkańcy z innych części kraju. Górska „reszta” i w miarę płaska Bratysława to ciekawy kontrast. Kraj nie jest gęsto zaludniony, a sami Słowacy podobno nie czują szczególnego związku ze stolicą.

W mieście wyraźne widać wpływy austro-węgierskie. Ładnie odnowione fasady (w tym secesja wmieszana w starsze budowle) sprawiają, że jest na czym oko zawiesić. Z klasyczną architekturą miesza się modernizm ery socjalistycznej, a pomiędzy starymi budynkami, niczym plomby, powstają najnowsze wykwity architektury współczesnej. W każdym razie – jest ciekawie!

Tramwajem na Stare Miasto

Transport jest więcej niż dobry i mimo braku metra, nie ma problemu, by czymś dojechać do Starego Miasta. Do wyboru w Bratysławie mamy autobusy, tramwaje i trolejbusy. Zatrzymują się często i sprawnie przemieszczają. Warto zauważyć, ze jest mnóstwo rowerów, a mieszkańcy chętnie wybierają ten środek transportu do poruszania się po stolicy.

Stare Miasto możemy stosunkowo szybko przejść na piechotę. Są tam liczne kafejki i restauracje, w których widać ruch, ale raczej nie ma tłoku. Co nie oznacza absolutnie, że jest pusto. Często słychać węgierski i niemiecki, polski jakoś rzadziej.

Żołnierz napoleoński pod Ambasadą Francji czeka na chętnych do zrobienia wspólnego zdjęcia

Na Starym Mieście wcześniej czy później trafimy na Hlavne Namestie, główny plac Bratysławy z fontanną imienia cesarza Maksymiliana, pod którą roi się od gołębi i turystów. Obok jest piękny Stary Ratusz (Stara Radnica, widoczna na głównym zdjęciu) a niedaleko ławeczka ze stojącym za nią żołnierzem napoleońskim. Można sobie strzelić z nim wspólną fotkę. O prestiżu miejsca świadczy lokalizacja aż trzech ambasad: greckiej, francuskiej i japońskiej. Na placu można też obserwować pokazy ulicznych artystów.

Inną turystyczną atrakcją na starym mieście jest „Čumil” – ludek – kanalarz wyglądający z otwartego włazu kanalizacyjnego i obserwujący przechodniów z poziomu ulicy.

Hala targowa ze sztuką współczesną

W obrębie Starego Miasta trafiamy na tymczasową instalację, którą docenią głównie dzieci. W starej Hali Targowej (Stara Trznica) w trakcie naszego pobytu prezentowana była instalacja TAPE Art. To coś na kształt pajęczej sieci lub neuronów z tworzywa przypominającego folię, do środka której można wejść.

Czołganie się wewnątrz tunelu-pająka może dostarczyć niezapomnianych wrażeń. W wyznaczonych godzinach pod pająkiem można zrobić ekologiczne zakupy.

Dorośli także mogą eksplorować tę niezwykłą konstrukcję, zawieszoną w połowie wysokości hali. W zamierzeniu twórców z grupy artystycznej Numen / For Use instalacja ma nawiązywać do architektury z miejskich utopii lat 60. i 70 XX w.

Pomnik historii najnowszej

Idąc dalej,  mijamy jeden z najnowszych pomników w stolicy Słowacji. Upamiętnia on śmierć dziennikarza śledczego portalu Aktuality.sk, Jana Kuciaka, zamordowanego we własnym mieszkaniu z narzeczoną Martiną Kušnirovą. Rzecz miała miejsce całkiem niedawno – 21 lutego 2018 r. – i odbiła się szerokim echem także w Polsce. Wówczas Słowacy po raz pierwszy od uzyskania niepodległości w 1993 r. wyszli na ulicę.

Zamordowany 28-latek interesował się oszustwami podatkowymi. W trakcie pracy naraził się bratysławskim biznesmenom, badając sprawy przejęcia działek miejskich na cele deweloperskie. Rozszyfrowywał też powiązania między najbogatszymi Słowakami a politykami rządzącej wtedy krajem partii SMER. Na skutek morderstwa rząd premiera Roberta Fico podał się do dymisji.

Pomnik ku czci zamordowanego dziennikarza postawiono w 2022 roku

Do zabójstwa przyznał się były żołnierz Miroslav Marcek, a zlecenie przypisywane jest biznesmenowi Marianowi Kočnerowi. Początkowo tego ostatniego uniewinniono, jednak w 2021 roku Sąd Najwyższy Republiki Słowackiej uchylił wyroki uniewinniające Mariana Kočnera i Alenę Zsuzsovą i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Słowacy do dziś są wstrząśnięci tym wydarzeniem, zwłaszcza że miało ono miejsce już w demokratycznym kraju, będącym częścią Unii Europejskiej.

Niebieski kościółek w Bratysławie

Od Starego Miasta kilka minut spaceru dzieli nas do instagramowego hitu Bratysławy – niebieskiego kościółka, czyli kościoła św. Elżbiety. Wybudowany został w stylu secesyjnym na zlecenie cesarza Franciszka Józefa, dla upamiętnienia jego zamordowanej żony, cesarzowej Sisi (czyli Elżbiety Bawarskiej).

Będąc w Bratysławie nie można nie podejść w okolice niebieskiego kościółka. Warto przyjrzeć się z bliska ceramice zdobiącej ściany.

Kościół zaprojektował Ödön Lechner, węgierski architekt, który nadał kształt również wielu budapesztańskim budynkom. Nad głównym wejściem znajduje się mozaika przedstawiająca świętą Elżbietę z różami. Na budowli od razu rzucają się w oczy elementy ceramiczne – majoliki z manufaktury w Peczu.

Obok kościoła znajdują się budynki plebanii i gimnazjum, zaprojektowane przez Lechnera w tym samym stylu, tworząc zwarty układ architektoniczny.

Na kolację do browaru

Z kościoła idziemy na piwo! Na kolację wybraliśmy Bratislavský Meštiansky Pivovar. Lokal swym klimatem przypominał nam znane z Warszawy, choć bazujące na „czechosłowackim” sentymencie, restauracje „U Szwejka”.

Główną atrakcją wielopoziomowego przybytku w Bratysławie jest wytwarzane na miejscu piwo. Ciemne przypominało w smaku Guinnessa, jasne smakowało bardziej unikalnie. Jako główne danie wybraliśmy tradycyjny smażony ser z frytkami i sosem tatarskim. Nasze dziecko zażyczyło sobie kofolę („czechosłowacki” odpowiednik Coca-Coli) i strudel jabłkowy.

Smakowo – smacznie, cenowo – przeciętnie. Największą wadą lokalu okazał się brak klimatyzacji.

Niestety, brak klimatyzacji w upalny sierpniowy wieczór dawał się we znaki zarówno gościom, jak i pracownikom. Jedzenie było smaczne, napoje również, jednak „gorąca atmosfera” tego miejsca sprawiła, że nie jesteśmy w stanie polecić lokalu z czystym sumieniem. Na pewno nie w czasie upałów!

Nad pięknym, modrym Dunajem

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej perle w koronie Bratysławy.  To Dunaj – majestatyczna rzeka przepływająca przez stolicę Słowacji.

Nadrzeczne okolice stopniowo odnawiano. Na bulwarach powstał projekt „Eurovea” – centrum biznesowe, handlowe i mieszkaniowe. Ciągnie się od bulwarów aż po centrum miasta. W pasażu są liczne sklepy, hotel, apartamenty i obiekty umilające spędzanie wolnego czasu. Jednocześnie znaczną część stanowią tereny zielone i miejsca publiczne.

Jako, że Wiedeń jest tak blisko (i również znajduje się nad Dunajem), osoby lubiący ruch mogą pokonać drogę Bratysława-Wiedeń na rowerze, wzdłuż brzegu rzeki. Do wyboru są dwie trasy różniące się stopniem trudności, a dystans wynosi około 65 kilometrów.

Po drodze można spotkać całe rodziny, bo choć to dość długa trasa, to podobno nie jest trudna technicznie. Może to być bardzo ciekawa wycieczka, bo tereny wzdłuż granicy austriacko-słowacko-węgierskiej to obszary winiarskie, gdzie wino wytwarza się od czasów celtyckich. Na Dunaju można też obserwować cały czas funkcjonujący transport rzeczny pasażerski i przemysłowy.

Bratysława ma też sporo terenów zielonych. Największy z nich (42 hektary) to sad Jana Kráľa – jeden z najstarszych publicznych parków w tej części Europy. Położony jest w dzielnicy Petržalka, pomiędzy Starym a Nowym Mostem, nad brzegiem Dunaju.

Już chcemy do niej wrócić!

Jak widać, Bratysława ma wiele do zaoferowania, a my w ciągu kilkugodzinnej wizyty tym mieście, jedynie ją musnęliśmy. Położona stosunkowo blisko, zachęca do odwiedzin nie tylko na weekend.

My chętnie do niej wrócimy – nie tylko, tak jak tym razem, po drodze do Chorwacji, ale na dłużej, specjalnie dla niej.

Na razie jednak zapraszamy na filmową relację z Bratysławy na kanale Eurospacery. Przy okazji – warto zasubskrybować 🙂

Tekst Isavenisa, współpraca, zdjęcia, video – Eurospacery

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.